Już rok temu natrafiłem na tą markę.
Od razu zwróciłem uwagę na ich nietypowy charakter działalności.
Nietypowy w odniesieniu do innych, znanych już firm produkujących odzież kolarską.
Od razu odezwałem się do Andrzeja, czy mieliby ochotę dołączyć do sponsorów MTSu.
Wtedy dopiero zaczynali i nie mieli możliwość na sponsoring, jednak obiecali, że jeszcze się w tej sprawie odezwą.
Mijały miesiące, a ja obserwowałem jak marka startuje.
Skrzętnie dopracowana machina ruszyła.
Nawiązaliśmy ponownie kontakt. Chciałem zacząć jeździć w merino i mieć swój strój.
Doszło do porozumienia i wybrałem się na spotkanie do Krakowa.
Tam moje wszystkie myśli zostały potwierdzone.
Ekipa Wilka W Owczej to pasjonaci!
Świetnie się rozmawiało i byłem pod wrażeniem, jak długo pracowali, żeby marka w ogóle ruszyła.
Opowiedzieli mi o niuansach tej branży.
Dało to wszystko do myślenia.
Nie ma czystej gry, jakiej człowiek spodziewał się i łudził w XXI wiecznej Polsce.
Andrzej, Amelia, Paweł i Darek spędzili wiele czasu na dopracowanie wszystkich szczegółów, zanim ruszyli z swoją ofertą.
Jak piszą na stronie internetowej:
„Wilk w Owczej to marka sprzeciwu wobec panujących trendów gospodarczych i odzieżowych.
Chcemy być niezależni i chodzić własnymi ścieżkami.
Nie szyjemy w państwach Globalnego Południa z wyzyskiem innych.
Nie oszczędzamy na pracy szwaczek i dostawców materiałów.
Nie uciekamy do rajów podatkowych.
Nie używamy syntetycznych i nieprzyjaznych środowisku surowców.
Nie wypuszczamy co roku nowych kolekcji w pogoni za modą.”
Mogę to poświadczyć w 100%.
Czytałem wcześniej o ich etyce pracy:
https://wilkwowczej.pl/etyka
i na spotkaniu moje domysły się potwierdziły.
To są po prostu dobrzy ludzie.
W duszy mi to gra. Jeszcze bardziej zaczęło mi zależeć na współpracy.
W końcu po niemal 3 godzinnym spotkaniu uścisnęliśmy sobie dłonie:
Zostałem AMBASADOREM Wilka W Owczej.
WIele to dla mnie znaczy.
To pierwsza taka współpraca w mojej 12 letniej kolarskiej historii.
Nie wyobrażałem sobie wyjazdu z pustymi rękami. Już chciałem spróbować jazdy w ich koszuli.
Po przymiarkach zdecydowałem się na zakup MALAMUTE LS w kolorze wino.
Po spotkaniu okazja była idealna na test, gdyż byłem umówiony na ustawkę z Patronami Kozłami, o czym możecie przeczytać w poprzednim poście.
Pierwsza jazda w Wilku.
Kiedy ruszyliśmy z Kozłami było już dość ciepło. Około 25 stopni celsjusza.
Ja w wełnie z długimi rękawami.
Kamil nieco zdziwiony pyta, czy nie będzie mi za ciepło.
Ku mojemu zdziwieniu jest idealnie.
Później wjechaliśmy kilka razy w zacienione wilgotne miejsce, gdzie temperatura szybko spada.
Znów otwarta przestrzeń i temperatura idzie w górę.
Niektóre odcinki upalne, pojawia się pot.
Ja cały czas czuję się bardzo świeżo i nie mam problemu z termiką.
Na kilkanaście kilometrów do mety zlało nas gęstym, grubym deszczem.
Nie warto było się już zatrzymywać, jechaliśmy w tej ulewie.
Temperatura mocno spadła, a ja cały przemoczony.
Nie odczułem chłodu.
Nowozelandzkie merino grzeje w takich warunkach.
Pierwszą jazdę oceniam celująco.
Wracając do domu już wymyślałem jakie testy będę robił tej koszuli.
Chciałem zobaczyć, czy tylko w nie dam radę ruszyć wczesnym rankiem przy niskiej temperaturze.
Próbowałem kilka razy.
Bez problemu można w jeździć od 13 stopni celsjusza do nawet 30.
Dużo słyszałem o tym, że wełna merino nadaje się na ultramaratony z racji utrzymywania swojej świeżości.
Co prawda nie jechałem żadnego dłuższego dystansu, ale postanowiłem jej nie prać przez kilka jazd.
Specjalnie pocisnąłem żeby na koszulce pojawił się pot.
Po trzech takich jazdach w gorących warunkach koszula nie wydawała żadnego nieprzyjemnego zapachu.
Nadal bardzo świeża.
To mnie trochę zszokowało, gdyż koszulka z sztucznych materiałów już po jednej mocnej jeździ nie jest do ponownego użycia bez prania.
Wszystkie te dobre recenzje jakie wcześniej słyszałem o merino się potwierdziły.
Koszula Malamute z długim rękawem to najbardziej uniwersalny ubiór na rower jaki w życiu na sobie miałem.
Nie piszę tego wszystkie z przymusu. Nikt mi za to nie płaci.
Wilk W Owczej nie jest moim sponsorem.
Dla kogo jest ubiór tego typu?
Dla wszystkich.
W ofercie są cieńsze materiały, niebawem wleci kilka nowości jak koszula dla ścigantów, potówki, czapki i toczą się prace nad spodenkami.
Śmiało można zaliczyć te wyrobi do poziomu premium.
Czy będzie okazja poznać Wilka W Owczej?
Oczywiście że tak i to już na najbliższym, ostatnim wyścigu MTSu w Koszęcinie 24.09.2023.
Przyjadą zaprezentować się z swoją ofertą.
Co więcej, zaproponowali bon dla zwycięzców klasyfikacji generalnej MTSu!
Wszystkie pierwsze miejsca z podium otrzymają 50 procentową zniżkę na zakup jednej z koszul.
Cieszę się z tego wszystkiego.
Dobrze się to układa, ja się dobrze z tym wszystkim czuję.
Poznanie tak wyjątkowej marki i możliwość bycia Ambasadorem jest dla mnie dużym wyróżnieniem.
Aktualnie pracujemy nad kolekcją dla mnie.
Wchodzę w ten układ na 100% i przez najbliższe lata będziecie mogli przeczytać jeszcze wiele na ten temat.
Dzięki za uwagę i niech wełna będzie z Wami.
0 komentarzy