Kilka dni temu natknąłem się na artykuł o tytule:
„Zakaz jazdy rowerem po śniegu jest konieczny”.
Pozwólcie, że wyrażę swoją opinię na ten temat.
Najpierw małe wyjaśnienie.
Na co dzień przemieszczam się rowerem. W sumie to już od ponad dekady.
Od około 2 lat nie posiadam samochodu, nie korzystam z autobusów ani pociągów.
Jeśli mam gdzieś jechać to wsiadam na rower i to robię. Czy to jest 10 kilometrów, kilkadziesiąt, 100-200 do klienta.
Jadę wszędzie.
Automatycznie, nie patrząc czy jest -10 stopni, czy pada, czy jest upał, bądź ślisko.
Jest to dla mnie tak naturalne, jak dla innych wejście do samochodu.
Przemieszczanie i treningi trwają cały rok.
Zimą po drogach jeździ mi się bardzo dobrze, a to za sprawą złych warunków.
Tak tak, nie przesłyszeliście się 😉
Podczas opadów śniegu czy też deszczu, dużego mrozu, gęstej mgły czuję się na drogach publicznych bezpieczniej, niż podczas dobrych warunków.
Ktoś pomyśli, co to za pokrętna logika?
Spieszę z wyjaśnieniem.
To za sprawą zachowania innych uczestników ruchu, czytaj kierowców samochodów.
Gdy kierowca rusza we wspomnianych wyżej ciężkich warunkach, musi się o wiele bardziej skupić na drodze, niż w ciepłe i słoneczne dni.
Kierowcy zachowują wysoką ostrożność, jeżdżą o wiele wolniej, a co najlepsze mijają mnie z dużym dystansem.
Jednak gdy tylko się ociepli, a gdzie tam ociepli…
Jeśli tylko stopnieje śnieg na drodze, jak w ostatnich dniach, ta wysoka ostrożność idzie w zapomnienie.
Już wczoraj mogłem się o tym przekonać.
Na odcinku 2,5 km z Koszęcina do Nowego Dworu (w stronę Lublińca) o godzinie 12 w południe zostałem aż 3 razy wymijany na trzeciego.
Wysoka prędkość i wciskanie się między samochodem z naprzeciwka, a mną.
Niestety są to kierowcy, którzy uważają rowerzystów za gorszej kategorii uczestników ruchu drogowego.
Chciałbym przypomnieć, że Ci za kołem i Ci na kole mają takie samo prawo do korzystania z dróg publicznych i tak samo muszą przestrzegać prawa o każdej porze roku.
W naszym kraju kierowcy podczas mijania mają dwa ustawowe obowiązki:
-kierowca powinien bezwględnie zachować odstęp 1 metra od roweru w czasie wyprzedzania,
-jednocześnie jest zobowiązany do zmniejszenia prędkości.
Dodam jeszcze, że ani razu nie wywróciłem się na śliskim asfalcie.
Ani razu nie miałem niebezpiecznej sytuacji innym uczestnikiem ruchu.
Kiedy podczas dobrej pogody takich sytuacji jest niestety setki w skali roku.
Oczywiście nie twierdzę, że wszyscy kierowcy są źli. Duża większość mija mnie prawidłowo, a już uwielbiam i gorąco pozdrawiam tych, którym chce się przytrzymać kierownicę o pół sekundy dłużej i minąć korzystając z drugiego pasa. Ciepło na sercu się robi jak to widzę.
Z pewnością są to ludzie jeżdżący na rowerach, albo po prostu ludzie z wyobraźnią.
Nie można zapomnieć o tym, że rowerzyści muszą również spełnić bardzo ważny warunek.
Musimy być widoczni.
Jazda w ciężkich warunkach nie jest prosta i dla wszystkich.
Niebezpieczeństw na drodze jest mnóstwo i przyda się tutaj duże doświadczenie.
Wzajemne zrozumienie również jest mile widziane np:
jeśli widzę, że powoduję korek i jedzie za mną sznur samochodów, to zjeżdżam na pobocze i czekam, aż wszyscy przejadą.
Taką postawą możemy zaskarbić sobie sympatię i wpłynąć na polepszenie wizerunku rowerzystów.
Bardzo zachęcam do takich praktyk.
Wchodzimy w okres świąteczny i przez najbliższe dni będziemy spotykać się przy stołach z rodziną i znajomymi.
Prosiłbym Was o poruszenie tematu mijania rowerzystów. Tylko spokojnie i bez wyrzutów.
Ten jeden metr między pojazdem a rowerem powinien być świętością.
Dzięki za uwagę, wesołych i bezpiecznych świąt.
Pozdro.
0 komentarzy